Plebiscyt na Górnym Śląsku w 1921 roku. Dlaczego Polska przegrała?
By red. 7 miesięcy agoGranicę dzielącą Polskę i Niemcy wyznaczyły państwa Ententy podczas konferencji w Paryżu w 1919 roku. Przebieg rubieży w Wielkopolsce i na Pomorzu zapisano w najdrobniejszych szczegółach na kartach traktatu wersalskiego. O losie kluczowego z perspektywy gospodarczej Górnego Śląska mieli jednak zdecydować sami mieszkańcy regionu. Decyzją mocarstw zarządzono tam plebiscyt.
Dane demograficzne mogły sugerować, że Polacy zwyciężą w cuglach, niezależnie od formy i terminu głosowania. Według spisu dzieci szkolnych przeprowadzonego w 1911 roku aż 71,1% uczniów na Górnym Śląsku miało pochodzenie polskie. Z kolei powszechny spis ludności z roku 1910 podawał, że w całej populacji obszaru Polacy stanowili 57,3%. Mimo pozornej przewagi, Niemcy spodziewali się zwycięstwa i dokładali wszelkich starań, by je osiągnąć.
Niemieckie atuty
„Dominacja ekonomiczna żywiołu niemieckiego, jego przewaga polityczna i całkowite podporządkowanie władz administracyjnych dawały mu korzystniejszą sytuację w przyszłym plebiscycie” – skomentował historyk Mieczysław Wrzosek.
Prowadzono bezwzględną akcję propagandową, obrzydzano państwo polskie jako oparte na wyzysku, nietrwałe i grożące bankructwem śląskim robotnikom. W wielu przypadkach agitacja okazywała się skuteczna, a nacisk wywierały też bojówki, siły porządkowe, niemieccy fabrykanci, kontrolujący przepływ pieniądza i zapewniający miejsca pracy.
Powstania, ulotki i broszury
W odpowiedzi na niemieckie nadużycia jeszcze przed plebiscytem na Górnym Śląsku dwukrotnie wybuchały zbrojne zrywy. W pierwszym, podjętym w sierpniu 1919 roku, wzięło udział około 23 000 powstańców. W drugim – w sierpniu 1920 roku – kilkanaście tysięcy. Zwolennicy przynależności do Polski nie tylko zresztą bili się za sprawę, ale też nasilali własne działania propagandowe.
„Wydano 100 000 broszur propagujących ideę powrotu Górnego Śląska do Polski, liczne opracowania naukowe na ten temat, setki tysięcy odezw i plakatów, przeprowadzono kursy dla agitatorów” – wyliczał Marian Leczyk. Na afiszach sypano liczbami jak z rękawa.
Jeden junkier jak 7830 prostych Ślązaków
Jeden z plakatów, pochodzący zapewne z roku 1920, zawierał pełną statystykę własności gospodarstw na Górnym Śląsku.
Starano się pokazać, że połowa ziemi w regionie plebiscytowym należy do zaledwie 258 junkrów. Pod diagramem widniała też informacja, że średnie gospodarstwo wielkiego niemieckiego właściciela ziemskiego ma powierzchnię odpowiadającą majątkom 7830 chłopów małorolnych. Autorzy przekonywali, że Rzeczpospolita rozda prostym Ślązakom ziemię. Przekaz, choć atrakcyjny, był zarazem wyjątkowo zawiły. Podobny mankament widać też na ulotce komentującej wydobycie węgla.
„Będą ginęli z głodu i chłodu”
Druk straszył, że Niemcy po utracie kopalń węgla „będą ginęli z głodu i chłodu” i że każdy „kto chce tego uniknąć” powinien głosować za Polską.
Problem w tym, że tak skonstruowany slogan mógł skłaniać… do przeciwnej decyzji. Bo przecież dopiero przegrana Niemców w plebiscycie groziła śmiercią „z głodu i chłodu”. A poza tym powszechnie wiedziano, że bez Śląska Polska nie ma żadnych zasobów węgla. Resztę ulotki wypełniono litanią liczb. Podano tony wydobycia, procentowe udziały poszczególnych okręgów węglowych, rozstrzygnięcia graniczne wpływające na własność złóż. Znów był to przekaz niesamowicie zachwaszczony. A za ciekawą można w nim uznać chyba tylko wiadomość, że Górny Śląsk przynosił państwu niemieckiemu 22,6% jego węgla.
Niemcy wołali o wiele prościej: Polska to brak pracy, bieda, anarchia. A przede wszystkim zawsze niebezpieczna zmiana, odejście od tego, co było znane i stabilne.
„Pełny, bezapelacyjny triumf”
Wybory zorganizowane 20 marca 1921 roku zakończyły się zdecydowaną porażką akcji polskiej. Frekwencja była maksymalna. Zagłosowało 97,5% uprawnionych, a więc niemal każdy, kto tylko był w stanie dotrzeć do lokalu.
Za przynależnością do Rzeczypospolitej opowiedziało się 40,4% Ślązaków. Za Niemcami – 59,6%. Nieznacznie lepiej wyglądały wyniki dzielone według obszarów administracyjnych. Polskę wybrali mieszkańcy 46,3% gmin, Republikę Weimarską – 53,7%.
I ten wynik był jednak dotkliwą porażką, bo Niemcy odnieśli – by zacytować profesora Uniwersytetu Śląskiego Ryszarda Kaczmarka – „pełny, bezapelacyjny triumf” w niemal wszystkich miastach. Uzyskali też przytłaczającą przewagę na obszarach najbardziej uprzemysłowionych i bogatych w złoża węgla.
Czy plebiscyt na Górnym Śląsku sfałszowano?
W polskiej literaturze dominuje opinia, że rezultaty wyborów nie oddawały faktycznych intencji Ślązaków.
Mieczysław Wrzosek, autor książki Powstania śląskie 1919-1921, stwierdził wprost, że „wynik plebiscytu był sfałszowany”. Co ważne, nie chodzi o klasyczne oszustwo – nikt nie sugeruje, że Niemcy dosypywali karty wyborcze do urn. Wykorzystali natomiast w pełnej rozciągłości przepis… wywalczony przez stronę polską.
Pod naciskiem Warszawy mocarstwa sprzymierzone zgodziły się, by do głosowania dopuścić nie tylko osoby zamieszkałe na Górnym Śląsku, ale też każdego, kto przyszedł tam na świat, pod warunkiem że osoba ta stawi się w rodzinnej miejscowości w dniu plebiscytu.
Była to, jak pisał Wrzosek, „fatalna koncepcja”. Niemcy zaprzęgli organizacje patriotyczne, aparat państwowy, a nawet struktury wojska, by zapewnić i opłacić transport dla każdego, kto pragnął oddać głos za Vaterlandem, a w roku 1921 zamieszkiwał w innej części kraju.
„Podobnych działań nie podjęto po stronie polskiej” – podkreśla Ryszard Kaczmarek. A bez nich trudno było oczekiwać, że emigranci zarobkowi – raczej zamieszkujący dalej na zachodzie, w zagłębiu Ruhry albo Francji, niż w Polsce – zdołają dotrzeć z powrotem do dawnych domów.
Koniec końców w plebiscycie zagłosowało aż 191 000 emigrantów (19,3% wszystkich głosów), z których 95% opowiedziało się za Niemcami. Te głosy w wielu gminach przesądziły o końcowym wyniku. Nie jest natomiast prawdą, że gdyby do głosu dopuszczono tylko faktycznych mieszkańców prowincji, Polacy odnieśliby ogólne zwycięstwo, odpowiadające stosunkom narodowościowym w regionie. Spośród głosów miejscowych 53,3% oddano na Niemcy.
Skuteczna propaganda
Wielu Ślązaków wrzuciło do urny kartę z napisem „Niemcy/Deutschland”, bo tego oczekiwali ludzie, od których byli zależni. Wielu innych uwierzyło propagandowym hasłom, którymi byli bombardowani od dwóch lat.
Oddali głos za Republiką Weimarską, bo tak podpowiadał im osobisty interes: chcieli mieć emerytury, powszechną służbę zdrowia, bezpieczne zatrudnienie. To wszystko, czego w myśl plakatów brakowało w Polsce. A często nie tylko w myśl plakatów, ale też faktycznie.
Zbrojna odpowiedź na wyniki wyborów
W następstwie plebiscytu powstała obawa, że Polska otrzyma tylko 25% Górnego Śląska, bez okręgu przemysłowego. To właśnie była przyczyna wybuchu kolejnego i największego ze zrywów zbrojnych.
Zaczęło się 2 maja 1921 roku od strajku generalnego, który objął 80% śląskich robotników. Następnie do otwartej walki przystąpiła „Obrona Plebiscytu”, mająca przeszło 40 000 zaprzysiężonych członków. Walki potrwały aż do 25 czerwca, przynosząc po obu stronach dotkliwe straty.
Oficjalny polski raport, opublikowany w roku 1936, podawał liczbę 1721 zabitych. Dla porównania w pierwszym powstaniu śląskim zginęło po stronie polskiej 477 osób, a w drugim – 78. W 1921 roku bardzo wielu było też rannych – około 3000. Po stronie niemieckiej straty były w przybliżeniu dwa razy niższe. Szacowano, że zginęło 800 osób, a 1500 odniosło rany.
Jak pisał chociażby Marian Leczyk, zryw zbrojny „w decydującej mierze” wpłynął na rozstrzygnięcia mocarstw. Komisja świeżo powołanej Ligii Narodów przyznała Rzeczypospolitej jedną trzecią obszaru plebiscytowego, w tym okręg przemysłowy z Królewską Hutą i Katowicami. Po polskiej stronie granicy znalazło się też 50% zakładów hutniczych i 70% kopalń węgla.
red./
źródło: wielkahistoria.pl/