Ciekawostki historyczne: Napad na Jasną Górę w 1430 roku. Czy Polacy byli prawdziwymi sprawcami zniszczenia obrazu?
By red. 1 rok agoPrzez wieki o napad na Jasną Górę i uszkodzenie obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej oskarżano Czechów. Okazuje się, że czynu dokonała grupa polskich szlachciców, licząca na klasztorne łupy. Nie znaleźli ich, dlatego ukradli tylko kielichy i ornaty. Przy okazji przebili mieczem twarz Madonny, a ramy obrazu połamali. Zniszczenia miały sugerować działania Czechów.
Od XV aż do XXI wieku o napad na klasztor i zniszczenie świętego obrazu oskarżano rabusiów z zagranicy. W rzeczywistości zbrodni dopuścili się Polacy.
O tym, co zaszło w feralną niedzielę 16 kwietnia 1430 roku, jako pierwszy szerzej napisał Jan Długosz w swoich Rocznikach czyli kronikach. Według jego relacji:
(…) pewni szlachcice polscy, którzy zbyt rozrzutnie roztrwonili swoje majątki po ojcach i mieli długi, przekonani, że klasztor Częstochowa, czyli Jasna Góra należący do zakonu pierwszego eremity Świętego Pawła ma wielkie skarby i dużo pieniędzy (…) — dobrawszy sobie rabusiów z Czech, Moraw i Śląska, w uroczystość Wielkiejnocy (…) napadają na tenże klasztor. Nie znalazłszy skarbów, zawiedzeni w swej nadziei rzucają się na naczynia liturgiczne, mianowicie: kielichy, krzyże i ornaty.
„Przebijają w poprzek mieczem twarz obrazu”
Na tym złoczyńcy nie poprzestali. Ich łupem padł również, przyozdobiony przez wiernych drogocennymi wotami, obraz Czarnej Madonny. Uczestnicy napadu, wedle dziejopisa, „przebili w poprzek mieczem twarz obrazu i złamali ramy, w które był oprawiony”. Działania te miały wskazywać, że z powodu tak okrutnych i niegodziwych czynów by wzięto ich nie za Polaków, ale za Czechów.
W tym czasie, w odległości zaledwie kilkudziesięciu kilometrów, husyci szturmowali Bytom i Gliwice. Czescy „heretycy”, których oskarżano o najgorsze zbrodnie przeciwko religii, zdawali się idealnym kozłem ofiarnym. W granicach rozsądku leżało to, że grupa rabusiów niepostrzeżenie przedarła się przez granicę między Śląskiem a Polską i dokonała zuchwałego, oburzającego napadu.
Według Długosza mistyfikacja początkowo się powiodła i zarówno król Władysław Jagiełło, jak i panowie polscy zamierzali wszcząć wojnę z Czechami. Monarcha, który w tym czasie akurat prowadził rozmowy z husytami w sprawie wspólnej wyprawy przeciwko Krzyżakom miał wysłać zaufanych ludzi, aby zbadali całą tą sprawę. Według słów kronikarza, Długosza wyszło na jaw, że za całym niecnym przedsięwzięciem stali „Jakub Nadobny z Rogowa z domu Działosza i Jan Kuropatwa z Łańcuchowa; herbu Śreniawa, których król Władysław uwięził i trzymał jakiś czas w wieży w zamku krakowskim, oraz książę ruski Fryderyk”. Kronikarz dodał także, że niemal wszyscy sprawcy, którzy dopuścili się tego świętokradztwa, "w ciągu roku haniebnie zginęli”.
Pieniądze czy kwestie religijne? Czy można wierzyć Długoszowi?
Czy Jan Długosz pisał prawdę? A może sprawcami napadu byli rzeczywiście czescy husyci, którzy zniszczyli obraz Matki Boskiej Częstochowskiej z pobudek czysto religijnych? Od XIX wieku wielu historyków zarzucało słynnemu kronikarzowi, że zmyślił rabunkowy charakter napadu.
Wszystko zmieniło się dzięki ustaleniom profesora Jerzego Sperki, który kilka lat temu przebadał księgi grodzkie krakowskie i odkrył, że:
(…) wśród kilku spraw z sesji sądu, która odbyła się 26 maja 1430 roku, znajduje się zapiska dotycząca poręki, którą król nakazał złożyć („Dominus Rex mandavit fideiubere”) pewnym panom, za Jakuba Nadobnego z Rogowa, syna zmarłego Hinczy, za Rogalę, zwanego Wyszel z Kozolina i za Jana Kuropatwę z Łańcuchowa.
Poręka gwarantowała, że trzej wymienieni stawią się w wyznaczonym przez Władysława Jagiełłę miejscu, aby ten mógł ich osądzić. W innym wypadku ręczących za nich czekały dotkliwe kary finansowe. Niestety, nie sprecyzowano, o co dokładnie oskarżano podejrzanych. Jednak historyk podkreśla, że często stosowana w XV wieku praktyka poręki była tak lakoniczna i zwyczajowo nie podawano w niej żadnych jej szczegółów i przyczyn.
Jednak nie sprawia to problemu, że w zestawieniu relacją Długosza nie trudno powiązać całą trójkę z napadem na jasnogórski klasztor. Szczególnie, że domniemani sprawcy już wcześniej dobrze się znali. Potwierdzają to zapiski z ksiąg grodzkich, dowodzące również, że (zgodnie z tym, co podawał kronikarz) wszyscy tonęli w długach.
Napad z 16 kwietnia 1430 roku, który przeprowadzili wspólnie z księciem Fryderykiem Ostrogskim i jego ludźmi miał stanowić rozwiązanie problemów finansowych. Ten ostatni rzeczywiście walczył w szeregach husytów, ale nie zamierzał informować nikogo w taboryckim obozie o swojej wyprawie do Częstochowy. Zatem i jemu zapewne chodziło po prostu o zysk.
Jak widać przestępstwo zostało wyjaśnione, a sprawcy – zidentyfikowani. Ale czy naprawdę spotkała ich zasłużona kara?
Faktycznie król Władysław Jagiełło nie czekając na to aż rabusie sami raczą się pojawić przed jego obliczem, wsadził ich na kilka miesięcy do wieży. Jednak oprócz tymczasowego aresztu w ślad za tym nie poszły żadne dodatkowe i dotkliwe kary.
W tym czasie władca - Jagiełło miał na głowie poważniejsze problemy z krewniakami, zwłaszcza z bratem Świdrygiełłą. Ten zdołał nawet dwukrotnie uwięzić mocno posuniętego w latach króla. W tych okolicznościach trudno byłoby oczekiwać, że monarcha skoncentruje swą uwagę na jakichkolwiek rabusiach. Źródła historyczne podają, że jesienią 1430 roku zostali on po prostu wypuszczeni.
W swojej relacji Długosz troszkę "podkolorował" fakty. Z całej trójki sprawców na skutek innych wydarzeń najgorzej skończył Jakub Nadobny z Rogowa, który w sierpniu następnego roku zginął ugodzony tatarską strzały w trakcie prowadzonego przez Jagiełłę oblężenia Łucka. Natomiast niejaki Rogala Wyszel z Kozolina, o którym nie wspominał w swej relacji Długosz, wrócił w rodzinne strony i żył spokojnie oraz w dostatku jeszcze blisko 40 lat.
Pomimo zbrodni "świętokradztwa" najlepiej powiodło się Janowi Kuropatwie. Który już w czerwcu 1431 roku otrzymał od Jagiełły „jako posłaniec 2 konie w ramach podwód miasta Kazimierza”. A 8 lat później został nawet podkomorzym lubelskim. Potem obdarowano go starostwem sanockim i chełmskim. Jako wierny sługa Kazimierza Jagiellończyka pełnił nawet od 1455 do 1459 roku funkcję marszałka nadwornego. Doradzał również monarsze w trakcie wojny trzynastoletniej z Krzyżakami. Z dostępnych źródeł wynika, że zmarł po 1462 roku.
red./
źródło: wielkahistoria.pl/