Bezpartyjni Samorządowcy to polski ruch polityczny działający głównie na szczeblu samorządowym, obejmujący zasięgiem cały kraj.
Skąd się wywodzą:
Główni działacze to zlepek partii lewicowych tj. PO, SLD, którzy z różnych niezrozumiałych przyczyn i braku porozumienia z własną partią odeszli od własnego ugrupowania i utworzyli „ Bezpartyjni Samorządowcy”, niezależną partię polityczną.
Taka nazwa partii nie jest przypadkowa i ma na celu zamydlić oczy i przekonać podzielonych przyszłych wyborców w zbliżających się wyborach parlamentarnych i samorządowych do oddania głosu na ich partię zgodnie z zasadą i słowami greckiego filozofa Ezopa żyjącego w VI wieku p.n.e., „Gdzie dwóch się bije, trzeci korzysta” - MY - nie należymy do żadnej Partii.
Cezary Przybylski zadeklarował też, że Bezpartyjni Samorządowcy na pewno nie pójdą do wyborów z żadnym ze zwalczających się ugrupowań. – Ten podział, jaki się dokonał, ta wojna polsko-polska, więc nie przewidujemy, żebyśmy poszli czy nasi przedstawiciele znaleźli się na listach PiS-u czy Platformy – powiedział w TV3
Ich jednym z głównych haseł w wyborach do Sejmu RP będzie dość pospolite i niezbyt chwytliwe motto „ Trzeba zacząć słuchać głosu samorządowców w parlamencie”, które tak naprawdę nic nie wnosi ani też nie gwarantuje zmiany i poprawy funkcjonowania samorządów w całym kraju bez dobrego programu naprawczego.
- Chcemy przywrócić normalność w Sejmie i pokazać, że głos samorządu jest wysłuchany. Jesteśmy otwarci na współpracę ze środowiskami samorządowymi - powiedział Cezary Przybylski, jeden z liderów ruchu Bezpartyjni Samorządowcy.
I teraz należałoby przytoczyć słowa Roberta Raczyńskiego.
- „Musimy ułatwić obywatelom możliwość kandydowania do parlamentu”
Słuchając tych słów nie trudno zadać sobie pytanie, kto z wyborców z szarej strefy miałby szansę znaleźć się na liście kandydatów?
Już teraz śmiało można powiedzieć NIKT - kto nie należy do ugrupowania nie znajdzie się na liście kandydatów na Sejm RP jak również w przyszłych wyborach samorządowych, 2024 r., jeśli nie będzie popierał polityki partii lub sam jej nie założy i nie zbierze odpowiedniej ilości głosów.
Lecz jeszcze nie tak dawno… po wygraniu w I turze wyborów na Prezydenta Lubina i pytanie redaktora z Wyborczej.pl
- Nie czułby pan dyskomfortu, współpracując z partią, która łamie konstytucję i najchętniej zaorałaby samorządy?
- To wszystko problemy krajowe, a my się tymi na Dolnym Śląsku nie będziemy zajmować - odpowiedział Robert Raczyński.
Czy poparcie Bezpartyjnych Samorządowców na poziomie 6 - 8% w wyborach do Sejmu RP jest możliwe?... Raczej mało prawdopodobne... - Tak odpowiedzieli zapytani uliczni przechodnie z Wrocławia i powiatu wrocławskiego.
foto: Bezpartyjni Samorządowcy.
bezpartyjni hahaha