Od tygodnia we Francji trwa fala alarmów bombowych na terenie całego kraju. Alerty zgłaszane są m.in. w szkołach, słynnych muzeach i instytucjach publicznych, a także na lotniskach, co powoduje wielogodzinne opóźnienia i anulowanie wielu lotów. Od czasu ataku Hamasu na Izrael i zamordowania nauczyciela w mieście Arras w zeszłym tygodniu francuskie służby pozostają w stanie najwyższej gotowości. Tylko w piątek alarmy ogłoszono na 14 lotniskach, w tym m.in. w Bordeaux, Beziers i Nantes.
Minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin powiedział w środę, że na przestrzeni ostatnich kilku dni zatrzymano łącznie 18 osób powiązanych z fałszywymi alarmami. W piątek wszczęto kolejne 22 dochodzenia. Jeden z poważniejszych incydentów miał miejsce w czwartek w Saint-Ouen-l'Aumone - mieście na północnym-zachodzie Paryża. Do podstołecznej szkoły przesłano pocztą elektroniczną wiadomość o bombie na terenie placówki - informuje agencja AFP.
Z liceum ewakuowano około 1200 osób, w tym blisko tysiąc uczniów. Po oględzinach nie znaleziono żadnych materiałów wybuchowych. Okazało się jednak, że za nadesłanie wiadomości odpowiedzialny był 16-latek. Nieletni został zatrzymany przez policję.
Minister i prokurator ostrzegają. "Wydamy wyroki skazujące"
Szef francuskiego resortu sprawiedliwości podkreślił, że państwo reaguje na incydenty i wytacza procesy wszystkim odpowiedzialnym. - Oczywiście zostaną wydane wyroki skazujące. Nie możemy dopuszczać do takich sytuacji - powiedział Eric Dupond-Moretti w rozmowie RTL. Minister zobowiązał się do rozprawienia się z "małymi żartownisiami, którzy nie mają poczucia odpowiedzialności". - Przypominam, że konsekwencje finansowe poniosą także rodzice - podkreślił.
Paryska prokurator Laure Beccuau ostrzegła w rozmowie z gazetą "Le Parisien", że wszczynanie alertów bombowych będzie uznawane za celową przemoc psychiczną. Śledcza podkreśliła, że za takie przestępstwo grozi we Francji kara do trzech la więzienia i grzywna w wysokości 45 tys. euro (ok. 200 tys. złotych - red.).
red./
źródło: AFP/, interia.pl/